Malachitowa, szmaragdowa, oliwkowa, paryska, patynowa, morska, khaki, butelkowa, grue… kolory w MILKE to nasza codzienność, ale i wielka pasja.

Żonglujemy pigmentami i eksperymentujemy z recepturami tworząc odcienie, które zarówno spełniają oczekiwania klientów, jak i dają nam olbrzymią frajdę działania.

…a że beton to materiał, który żadnego wyzwania się nie boi,
w dniu Św. Patryka odmieniamy zieleń przez wszystkie przypadki.

Dzisiejszą opowieść nie bez powodu rozpoczęliśmy nawiązaniem* do jednego z naszych ulubionych filmów Woody’ego Allena. Historie, które przedstawimy mają iście kinowy potencjał. Napięcie będzie rosło, jak w najlepszym thrillerze, dlatego nie przedłużając zapraszamy na seans, podczas którego naszym narratorem będzie fascynujący kolor kojarzony z nadzieją i… nieco mroczną przeszłością. O tym za chwilę – na razie przenosimy się do ojczyzny naszego dzisiejszego patrona i odpowiadamy na pytanie…
z czym kojarzymy Irlandię?

Gramy w zielone!

Ser cheddar, whisky, obłędne masło ze szczyptą soli, niekończące się łąki i uwielbiane na całym świecie piwo, to stałe punkty programu. Nie można ich pominąć. Warto jednak pamiętać, że Szmaragdowa Wyspa zapisała się na kartach historii także dzięki innym, dość oryginalnym osiągnięciom i zwyczajom. 

Mecz piłki nożnej, rugby i koszykówki… równocześnie? 

Tak, to możliwe – na czwartym co do wielkości stadionie w Europie odbywają się rozgrywki futbolu gaelickiego, czyli niezwykle oryginalnego sportu, w którym piłkę można kopać, kozłować oraz rzucać. Wolimy nawet sobie nie wyobrażać, jak długa jest lista zasad gry, ale jedno jest pewne – to ukochany sport narodowy, który przyciąga na trybuny wszystkie pokolenia.

40 dni nieprzerwanych opadów deszczu w wakacje? 

Pogoda w Irlandii potrafi spłatać niezłego psikusa, ale mieszkańcom wcale to nie przeszkadza – wspomniany letni armagedon w 2007 r. tłumaczyli spełnieniem przepowiedni, wedle której deszcz w Swithin’s Day zwiastuje 40 dni ulewy.

Sprawdziło się?
Sprawdziło.

Nikt nie ucierpiał, a mieszkańcy wyspy do dziś opowiadają anegdoty o wydarzeniu, dzięki któremu Irlandia stała się Wenecją północy.

Naprawdę „żywe kolory”

Nas najbardziej jednak ujął intrygujący system nazywania zieleni – zależny od tego czy coś należy do świata ożywionego (naturalnego) czy też wytworzonego przez człowieka. 

Brzmi nieco dziwacznie? Może i tak, ale każdy, kto odwiedził wyspę i doświadczył oszałamiającej siły jej natury zgodzi się, że to ma sens. Żadne słowa nie oddadzą bogactwa odcieni, jakie funduje nam irlandzki krajobraz, dlatego wybierając się na wycieczkę warto zapamiętać dwa celtyckie słowa: ghlas i uaine.

Wzgórze, liście, jabłko, woda w rzece są “ghlas”. Mienią się zielenią, błękitem, szarością, są zmienne, różnorodne – żyją.
O zielonych butach, wiaderku lub farbie, czyli obiektach nieożywionych, powiemy “uaine”. Zielony i kropka – poezję zostawiamy naturze. 

Podczas wizyty w Irlandii możemy zatem siedząc na ghlas-trawie sączyć piwo z uaine-syropem, chyba że weźmiemy sobie do serca kolejne historie…

…aby je poznać, cofamy się w czasie o kilkaset lat.

Jak wytresować smoka?

Zanim zaczęliśmy kojarzyć zieleń z pozytywnymi zjawiskami, rezerwowano ją dla sił, delikatnie mówiąc – nieczystych.

W średniowieczu wierzono wręcz, że przyodziewanie tego koloru jest prostą drogą do ściągnięcia na siebie pecha, a nawet pełnowymiarowej katastrofy. Z czasem niechęć do zieleni w jasnych odcieniach, zwiastujących wiosnę i radość nieco zelżała, ale ciemne tony wciąż uważano za diabelskie narzędzie, kojarząc je np. ze smokami. Oczywiście, o ile te były zielone…

Przesądy są jednak niczym w porównaniu z morderczą siłą zieleni, która w XIX wieku pochłonęła mnóstwo ofiar, zwłaszcza wśród modnych pań. A zaczęło się tak niewinnie…

Zieleń na talerzu nie taka zdrowa

Wraz z rosnącą świadomością oddziaływania barw na samopoczucie (na którą olbrzymi wpływ miał filozof i poeta Goethe), zieleń wróciła na salony – dosłownie. Kolor, nawiązujący do natury, miał koić zszargane nerwy i stanowić remedium na zatłoczone miasta pozbawione roślinności. Postanowiono zatem sprostać oczekiwaniom wszystkich chętnych na tę modną terapię i rozpoczęto na masową skalę produkcję syntetycznego barwnika, zawierającego węglan potasu, siarczan miedzi oraz… arszenik. W sporych ilościach. 

Zielenią Scheelego (nazwaną tak od nazwiska odkrywcy) farbowano dosłownie wszystko, co miało kontakt z ludzkim ciałem. Suknie, pończochy, zabawki, a nawet jedzenie – na kartach historii zapisało się kilka kolacji, z których niewielu uszło z życiem.

Moda nas wykończy 

Trujący barwnik, jako że był tani i łatwy w produkcji, pojawiał się także w dekoracjach domowych, takich jak farby, zasłony czy tapety. Zatem, jeśli ktoś nie zatruł się przez bezpośredni kontakt ze skórą, miał na to wielką szansę w drugiej rundzie, wdychając szkodliwe opary. Badacze twierdzą, że zieleń Sheelego mogła mieć związek z cukrzycą malarza Paule’a Cezanne, a nawet przedwczesną śmiercią Napoleona, który na zesłaniu zażyczył sobie wytapetować cały apartament w kolorze nadziei. 

Po odkryciu związku pomiędzy tajemniczymi zgonami a barwnikami, zabójczą Zieleń Scheelego zastąpiono Zielenią Paryską, która z kolei powodowała… ślepotę. Ofiarą tego pigmentu padł wybitny impresjonista Claude Monet, który pod koniec życia stracił wzrok, ale nie przestał tworzyć. Malował do ostatnich dni, twierdząc, że wystarczy mu do tego pamięć. 

Co ciekawe, mimo świadomości dotyczącej szkodliwych pigmentów, ich kariera trwała ponad 180 lat!

Do całkowitego wycofania barwników z trującymi substancjami doszło dopiero w 1960 r., a przywrócenie dobrego imienia zieleni zajęło dziesiątki kolejnych lat… Na szczęście skutecznie, co bardzo nas cieszy!

Evergreeny MILKE

I przenosimy się w czasie do 2023 r., gdzie w tej bezpiecznej wersji koloru zielonego, możemy spotkać kilka ciekawych realizacji MILKE. Bezdyskusyjnie uwagę przyciąga ekstrawagancka fasada krakowskiej kamienicy, zaprojektowana przez Bazukastudio. Nasza długa płytka elewacyjna LONG mieni się tu plejadą różnych odcieni zieleni oraz szmaragdu i zdecydowanie odbiega od nobliwego otoczenia. Ten niecodzienny projekt możesz obejrzeć na zdjęciach powyżej, a przeczytać o nim możesz klikając >TU<

Kolejna realizacja, w której kolor gra pierwsze skrzypce, to salon kąpielowy w prywatym mieszkaniu i betonowe kafle z linii TEKT Concrete. W tym przypadku – model PLANK P. w kolorze świeżo ściętej trawy. Odpowiednio zaimpregnowany, stanowi świetną alternatywę dla tradycyjnych, łazienkowych płytek i zapewnia codzienną dawkę ukojenia.

Uspokajamy – pigmenty, z których korzystamy w MILKE nie mają nic wspólnego z tymi od Napoleona i są bardzo uaine. A wszystkich chętnych, chcących wprowadzić do swojego otoczenia nieco więcej barw, zapraszamy do kontaktu. Wystarczy wskazać nam wybrany odcień z palety RAL czy NCS – a my zamkniemy się w laboratorium i stworzymy magię.

Wesołego Św. Patryka!
Miłego dnia!