Świętujemy nasze 6-te urodziny!
7.06.2021r.

Z tej okazji mamy dla Was niespodziankę i -15% na naszą Bestsellerową Starą Cegłę. Wiemy, że ją lubicie i doceniacie – dlatego częstujcie się – to taki tort od nas, który rozdajemy przez najbliższe trzy dni
bo bardzo miło, że jesteście z nami!

Zapraszamy Was też serdecznie do przeczytania krótkiej rozmowy Gosi i Wojtka Milke. Wspominamy najfajniejsze i najtrudniejsze momenty,
z tych minionych 6 lat.

Gosia: Wojtek powiedz nam – jaki był Twój najfajnieszy moment w MILKE? Co tak najmilej wspominasz?

Wojtek: Jest kilka takich momentów… 

Gosia: Proszę Cię bardzo… (śmiech)

Wojtek: (Dłuższa chwila zastanowienia) Pierwsze wspomnienie, to kafel WAVE. Z gipsu, gdy robiliśmy próbki. Nie wiem czy pamiętasz? Na pierwsze zlecenie. Powielaliśmy kafle, aby zrobić odpowiednią ilość form. I wszystkie pękały – poza jednym. On przetrwał cały proces – od początku do końca. To było bardzo budujące i utkwiło mi w pamięci…

Miłym wspomnieniem była też produkcja kafli Honey Bee. Mieliśmy początkowo niewielką halę. Była zima, na środku stał mały piecyk, który grzał tylko w obrębie 2m. I produkcja odbywała się właśnie na tych dwóch metrach kwadratowych. Było tak zimno, że dalej od niego nie dawało rady (śmiech). To jest zabawne wspomnienie.

Cieszyłem się też bardzo, gdy zdobyliśmy zlecenie dla Marriottu. Pierwsze duże.

Cieszyłem się, gdy odpaliliśmy Milke Benelux z Mattem i Laurensem. To było bardzo pozytywne, przez to, że oni są pozytywnymi ludźmi. 

To, gdy Ty się dołączyłaś i wtedy też poczułem fajną energię i wiatr w żagle.

I zajawkę czuję za każdym razem, gdy wytwarzymy jakiś nowy produkt. Śmieszne to jest, ale najbardziej, gdy Piotrek wierci mi o coś dziurę w brzuchu, np. przez pół roku mówi: „Zrób TO, zrób TO, zrób TO”… a mi często głupio jest mu odpowiedzieć: „Stary to nie jest dobry czas”. A on dalej wierci… (śmiech). Ja się upieram, bo będzie to trwało miesiąc, a potem okazuje się, że robię to przez pół dnia i wszystko wychodzi (śmiech). I wtedy też mam dużą satysfakcję. W szczególności, gdy Piotrek dodaje: „TAAAK, o to chodziło, to jest TO!” … i się tak nakręca i „odlatuje” (śmiech).

Gosia: A co w ciągu tych 6 lat było dla Ciebie największym zaskoczeniem?

Wojtek: Strasznie szeroka odpowiedź… 
…Słuchaj siebie. 
Często jest tak, że szukamy odpowiedzi wszędzie dookoła, a nie w sobie. Mimo, że mamy wiarę jako osoby prowadzące firmę (bo nie mówię tylko o sobie, ale pewnie też o innych), to szukamy potwierdzenia gdzieś na zewnątrz. Nauczyłem się, zrozumiałem i zobaczyłem, że moja intuicja to najlepszy doradca.

Gosia: A chciałbyś opowiedzieć o najtrudniejszym momencie?

Wojtek: Tak – mieliśmy trudne momenty. Niektórzy wstydzą się takich chwil, a ja uważam, że takie kryzysy w działalności firmy są bardzo rozwijające. Uczą i w rzeczywistości pokazują na co nas stać, na co stać zespół. Pokazują, co robimy dobrze, a co źle. Uczą, uczą, uczą. Pamiętam, gdy przechodziliśmy kryzys, a pracownicy powiedzieli, że nie zejdą z pokładu, będą walczyć i nam pomogą. Do dzisiaj mocno to wspominam. To było i jest bardzo pozytywne. 

Gosia: Z czego jesteś jeszcze dumny w MILKE?

Wojtek: Z MILKE.
Z całokształtu, że wszystko coraz lepiej działa. Z jednej strony z tego, że przez te 6 lat, z zupełnie niczego, stworzyliśmy wspólnymi siłami i to nie tylko moimi, ale i naszych pracowników – TO wszystko. Coś co się podoba ludziom, coś co naprawdę doceniają i nie mamy się przez to czego wstydzić. I że to jest po prostu fajne. Że kreujemy w pewien sposób otoczenie, tę rzeczywistość innych ludzi, którzy stawiają na nasze produkty, decydują się właśnie na nie. To jest super. I tym bardziej, że działamy na skalę europejską (na dzień dzisiejszy – uśmiech). To jest duma, ale jeszcze nie jest to koniec (śmiech)…

Wszystkiego najlepszego!